środa, 26 sierpnia 2009

moja strona wodnicza

strona poetyczna, liryczna, nieco metafizyczna, promocja Romantyzmu w nowym wydaniu, forum dyskusyjne, randki dla Maksymalistów Miłości

http://www.wodniczy-swiergot.pl

niedziela, 23 sierpnia 2009

Miłość Bezstronna

Żagle serc ptasich, ciche mruczenie
Ktoś wręczył muszli połysk i piękno
O moja lutnio, bezchmurna Dziejo, mój piedestale

Improwizacjo liryczna - pozwól
Ma inspiracjo z miejsca bez czasu
W mym sercu błękit, w mym sercu niebo
Chcę Cię uścisnąć i cześć Ci oddać

Ślę pozdrowienia do Czytelnika
Odbijam w słowach me pozwolenie
To co minęło to czas zaprzeszły
Niech Twoje Święto dojrzy źdźbła dary!

Ktoś namalował na niebie gwiazdy
Ktoś inny zerka ukradkiem na nie
To tajemnica przezwyciężenia
Tego co kruche, boli i słabe

Na podniesionym mym firmamencie
Pojawił gość się, po czym oznajmił:
Życie jest pięknem i łez urokiem
Kto powstał w źródle - ten nie umiera

Kto zatem pachnie swą tajemnicą?
Kto synem chórów opatrznościowych?
To Ty człowiecze, bo Tyś Troisty
Bo Tyś jest duszą, umysłem, ciałem

Raduj się, raduj! Bo Tyś Nowiną!
Z daleka patrzysz na krańce świata
Czy chcesz rozmowy? A może wsparcia?
Jedno i drugie daj nieznajomym

Co Ciebie tyczy, innych dotyka
Co w Tobie tańczy jest nieśmiertelne
Co Ci umyka to Twój Testament
Co w Tobie modli to znicz sumienia

Ktoś Ciebie kocha. Ty kochaj także
Miłość bezstronna i wzgórz zapachy
Czereśnie zrywaj, pij dziękczynienie
Raduj się, raduj! Bo jesteś Światłem

Myśli Natchnione

Natchnienie z Ziemi, a może z Morza, a może z Cienia co Świat przemienia
To wszystko Zorza nieprzejawiona ,co cały Wszechświat w Pustkę zmienia
Pustkę niezwykłą, gdyż z Tchnienia Boga Myślą przewodnią powinna stać się
Bo rodzaj ludzki to Zamysł Stwórczy, co szukać musi, co szukać może

Znajdź swą Krainę tutaj na Ziemi, gdzie oddech Twój i wydech złączy
Skrajność nad Skrajem to też metoda - Metoda Cienia, który połączy
Wyzwoli umysł z okowów złudy, która tak często przepełnia Życie
A Życie przeto to przecież Taniec, Taniec Wolności, radosny uśmiech

Życie niebieskie czy życie ziemskie? Odpowiedź jedna - lecz nie ta sama
Każdy swą ścieżką kroczy przez życie, bo do Wolności dróg cała chmara
Nie ma Poznania bez Rozeznania, bez Łaski Tego, co budzi Podziw
Chwila mistyka to światło Świata, to sama Jasność, co nie oślepia

Słodycz tej chwili balsamem może, dla Ducha stać się i pożywieniem
To Rozeznanie jest tym co może, otworzyć oko na sens Istnienia
Do Rozeznania poprzez Poznanie, drzewo iluzji i Snu człowieka
Zetnij je Teraz, bo teraz możesz wyzionąć Ducha Kukły - Człowieka

Co budzi w Tobie lęk i cierpienie? Co nie pozwala żyć Ci jak w Raju?
To drzazga w oku, która oślepia, to jest zasłona przed tym „co może”
A można Wszystko, nie ma przeszkody, niemożliwości nie ma na Świecie!
Na „łez padole” łzy to są przecież, tym co w Niebiosach Wiedzę obudzi

Lecz sama wiedza śmieciem stać może, gdy serce Twoje w wiezieniu gnębisz
Nie pytaj zatem: „Po co ucieczka?” - Kto nie odetnie - ten nie powróci
O Mocy Ludzka! Mocy Anielska! Bo odczuwanie człowiecze różne...
Jeden ma w sobie moc ewolucji, drugi z upadku podnieść nie może

Są też i tacy, których Natura jedynie głębię Złego przenika
Każdy te Słowa inaczej dojrzy, inne uczucie się w nim otwiera
Czarnota Serca, czarnota myśli, jak długo jeszcze ten ciąg ku śmierci?
Ludzie, Anioły i Strzygi spójrzcie! Spójrzcie na Miłość i Tkliwość Stwórcy!

Po to Cię stworzył, byś poszukiwał, gdy raz już spojrzysz jak przykazano
Światło promienne Ducha Jedności połączy wszystko co rozproszone
Bo rozproszenie było konieczne, by większa Moc Braterstwa była!
To co nas różni to nasze Ego, które przez chciwość się ujawniło

Nie zapominaj jednak, że Ego z chorego snu się tylko zrodziło
A to co chore to jest iluzja, bo tylko Prawda ma Rację Bytu
Cisza, tęsknota i Przejawienie, to pierwsze kroki ku Chwale Jaźni
A Jaźnią zowią to co naprawdę jest równo Twoje jak i Światłości

Płomienna Tęcza barwą się mieni, tyle kolorów - Jeden Pierwiastek
Bo wszystko - Jedno, bo wszystko Perły: Ludzie, zwierzęta, rośliny, Obcy
Ludzie z Kosmosu i Świata Ducha to nasi bracia i nasze Lustra
Bo choć odbicie każdego inne zamysł był jeden i nie ocenia

Wszyscy jesteśmy tym samym Tchnieniem, tylko przeróżny był jego pryzmat
Gdzie ukojenie? Gdzie moc ucieczki? Odrzuć swój umysł i rządzę Wiedzy!
Inaczej nigdy nic nie zrozumiesz, bo Wyzwolenie to Czysty Umysł...
Kontempluj z Wdziękiem, kontempluj Zawsze! Oczyść swe Serce i to co Niższe
Twoje Pragnienia i wszelkie Złudy odejdą same tak jak i przyszły

Miłość Twórcza

Czy miłość twórcza bywa przesadna?
Wrodzona wszystkim jest bzu esencja
Kojeniem pieści ulitowana
A kogo potknie szczerze ugości

Nieprzebarwiona jej morska barwa
Wodzi za nosy swych śmiertelników
Kogo ugodzi znienacka procą
Dłutem wyryje skowyt radosny

Nie procesuje się z zaślepieniem
Wbija w lirykę cząstkę - wodospad
Pnącze piękności przypina prądem
Który masuje zbolałe wieści

Kurtyną smaku utwór otacza
Przez intuicję da się ujarzmić
Pewnikiem tylko: jest piewcą wiana
W którym literki mszczą się na szczycie

Wielmożna siła wrze w lico - wierszykach
Co dyskutują z poszanowaniem
Poniekąd prawda, lecz precz schematom!
Poezja sensem w obłokach buja!

Mój Wietrze

Twój wieczysty ratunek mantruje spełnione wnętrze
Poeci - do pióra! Malarze - za pędzle!
Tyś ich dyspozycją w natchnionej zwidami podzięce
Tak jak grafik albo literat
W oglądaniu swojego dzieła się lubuje
Tak Tobie dbanie o Wysoką Kreację ich sztuki
Nie jest splendorem, lecz kaprysu podmuchem
Intuicji źródło zapieczętowane indygo - fiołkami
Jest przez Ciebie i koniec!
Tak już jest
Nurt millenarny w poezji - jak piany morskiej dreszcze
Przytula z zachwytem i woła z polotem:
O Wietrze! Rozlewaj błękit obficie
W drogocenne porcelany
Marzeń Ludzkich Wzruszeń
Opraw je w ramy Tańca Duszy jaskrawo - różnej
Trwoniącej smutki, kąpanej w Nadziei
Sekretnej w swej doli
Marzenia oswajającej pod Górę i w Górę
Nad MUREM i bólem
Ten błękit mój Wietrze rozlewaj, rozlewaj wszędzie...

Nadzieja sama

Radosne serce... i róż, i zieleń
We wszystkie strony!
A środek jeden
A w środku pokój, niewysłowienie...
Zatrzymaj miłość i ukojenie
Które zadziwią słodyczą liścia
Błękitny dzwonek i szelest przyjścia
Przyjścia takiego, co nie oceni
Ciebie takiego, co łaknie szczęścia
Więc zacznij śpiewać Hymn Twego Życia
Który pozwoli dojść dokąd pragniesz
Bo wiedz - Nadzieja to Twoja przystań
I nie opuści... i nie dopuszcza
I będzie z Tobą do końca, zawsze!
Tak lekka, łatwa i TAKA TWOJA
Ona POZWOLI, nakarm Marzenia!
To taka wiosna, to życia Misja
Chwila Nadziei to to taka Radość
Jak lot skowronka, jak jasna ścieżka
Świergot tak czuły jak Twoja Przystań
Obudzi serce... i róż i zieleń

Nabity w butelkę

Odseparowany jestem, gdzieś indziej niż Ty
Nabity w butelkę, tam okrętowiec rozbujał się, tam...
Przed „wielką tratwą” stado delfinów ultradźwiękowych
Neony me
Koziołkują i nikną, pssst....
Trwa wyliczanka:
Entliczek pentliczek i JEST!
Moje stopy ruszają się samoistnie, zachodzą gdzieś
W kabinie już jestem, tam:
JEST!
Nie wymówię tego
Nieprawdopodobieństwo
Nie...
Ona, opatulona w szał błękitny...
JEST
To ona we własnej osobie!
„Moja Tyś nać, doznana nić”

Nazwałem Ciebie

Zachowanie siebie, nieprzystosowania trans
Złotą Eminencją jesteś Ty, a szarą ja
Palce wyginają się jak łyżeczki czarownika
Płetwonurkiem jestem do czysta, do cna

Pernamentne wygibasy myśli mych
Wyleczenie z zabraniającego „show” hamulca
Nieokrzesany transport do współpracy z „wyższym ja”
Legalne ściąganie z niego okrycia, do naga

Przesyłanie wykonywanych poleceń przed mistrzostwo rąk
Kasowanie uprzedzeń jutra i dziś
Zebranie wszystkich spostrzeżeń w jeden typ

Zatytułowałem Cię klonem mym
Przewróconym o 180 stopni w kobiecość
I w świt

Całować

Ważone słowa dmucham ku Tobie
Spojrzyj jak cedzę miłości klęcznik
Nalegasz ckliwie bym Cię nie wielbił
Wizyjność Ciebie ma stokroć sądzi

Poddania serce wierność wyrywa
Ofiarowuję ją Twoim kształtom
Sylwestrze elfi, dziewczyno rdzenna
Moknąca kroplo, świeżyzno, tlenie

Opatulona żeś w szal błękitny
Świergotko wlewam w siebie Twą pamięć
I molestuje mnie myśl poprzednia
Że mam nie wielbić, całować jeno

Romantico

Stukam i pukam w drzwiczki serduszka
Przyciskam klamkę, do Skrzętnej mojej podchodzę
Przyśnione Tobą róż prześcieradło
Przemyka przodem z gładkością wijąc

Maca mnie kwiecia Twa pajęczyna
Bezbronny jestem, tkwię w śnie wrzosowym
Przeganiam muchę z pułapki serca
Byś mogła przedtem mnie wprost skosztować

Wyjąłem z ust Twych młodzieńcze “kocham”
Idziemy wspólnie przez cnót testament
Pierzchamy skocznie w alpejskie łoże
I wyjawiamy sobie cześć w “kocham”

Starania me są w szok aktywne
Pragnę zaskoczyć Cię przeznaczony
Mętne są czasem godowe słowa
Bo zakochany jestem ku Tobie

Męczył mnie w noc kos, Niewysłowiona
Wyraźnie serce przekwitło w maki
Płatki czerwone wszystkie zerwałem
By Cię obsypać słowem majowym

Biegłe, całuśne Twe wargi składne
Sortujesz swojskość mą na dwa snopki
Jeden jest czasem własnością Twoją
Drugim Ty jesteś we mnie tym snopkiem

Fotel

Przygotowałem Ci stylowy fotel
Na nim kokarda gwiaździsta nakierowująca Cię i przycisk
Mam najżyczliwsze Tobie zamierzenie
Aby teleportować Cię
Do mojszości

Będziesz wtedy najmojsza
Z całego żeńskiego rodu
Bo najukochańsza
Już jesteś
Więc proszę usiądź
Odpocznij

Cała Ty

Rusałka przechrzczona, calutka Ty
Miłożąbem z całą pewnością jesteś też
Wodnością chmury nad wodami Niagara
Euforycznością skupioną w mgławicy światłej

Termometrem moim i kompasem ukierunkowującym mnie
Otrzymaniem róży bez kolców, najczerwieńszej, naj, naj
Zagajnikiem – drzewostanem młodym zielenisz się
Jesteś wzorcowym wzniesieniem pod niebo samo

Wzmacniająca latarnią umacniających lamp
Jarzącą świecą, tak bardzo, tak
Temperamentem arcy - romantycznym
Telepatią mojego zadurzenia w Tobie

Rekrutacją do Uniwersytetu Serc
I Gwiazdozbiorem Nadziei
Cała Ty

Pięknie, piękna Pięknio

Przeuroczyście przepełnia dzbany
Jak pastorałka podobna toni
Jak akwarelka w narcyzy zmienia
Czego się dotknie w Przychylność goi

Bazie częstokroć całuje rosą
Chrzci wianki głosem swym jak Jutrzenka
Chucha, by chronić dzień swoim czarem
To arcydzieło jest, to alchemia

Cieszy cudownym ekstraktem z miodu
Tak lekkostrawny jest pszczeli wywar
Odżywczy okład na czoła kładzie
Jak kwiat paproci Nadzieję wzbiera

Kłębek klejnotów spowija suknią
By na pamiątkę w pierścień przemienić
Korzenne kąski daje w Nadmiarze
By zdrowe pisklę olśniło Ciebie
By pisklę w ptaka odziać sowicie
A potem wzbiło w przestrzeń bez granic

sobota, 22 sierpnia 2009

Ćwir Ćwir ćwir

Ćwir, ćwir, ćwir
Ćwir, ćwir, ćwir wróbelku mój
Ptaszku polny, puszku mój
Zaćwiercz tak, by głosik Twój
W śpiewnym sercu odbił mój
Odćwierknijże, ćwiarknij wręcz
Ćwirkaj, ćwiarkuj, lecz nie dręcz
Wyświergotaj świergot tęcz
Jam Twój świrek ćwirko ma!
Ćwierć ćwiareczki dam Ci ja!
Świergoteczko świergocz tak
Bym ciareczki cierpkie miał
Circi, circi... ćwir, ćwir, ćwir
Odfruniemy w nieba pył
Dziobki nasze złączą się
-Świergoteczko!
-Ćwir?
-Kocham Cię!

Posłanie dla Idealnej Połówki

Gdy jako Wiązka Świetlana zrodziłaś się maleńka
Pierwszy spostrzegłem Twe Lico w Nicości
Doznanie to dla mnie – Najistotniejsze zdawało się być
Ekscytujący wypłaciłaś mi Pomysł wtametenczas

Zaufania małżeński Bodziec Sympatyczny
Węzłem nierozwiązywalnym jest i pewnym
Jak podmuch nastrajający Tobą odgórnie
Się zmaterializowałaś zapachem ambrozji
W Symbiozie
Aż oniemiałej
Z Podziwu

Najzgrabniejsza Ikiereczko!
Równocześnie wtedy mnie ulepiłaś, tak jakby Na Nowo
Uliczkę Krętą z Tobą po kolei zwiedzałem w Labiryncie
Tam wnęka jest, co prowadzi w babie lato Pyszności

Jutrzenką jesteś, fartowną Wygodą i Onieśmieleniem słodkim
To luksus – Ciebie znać, Dar jest to nienamacalny
Poświadczyć w pojedynkę mogę – żeś Złotkiem i przysiąc, że
Sprowadziłaś mnie do amoku jako własno – swatka w Zenicie

Ewentualnie spoufalając się z Tobą zastygłem w bezruchu
Na niby głaz wieczysty
To jest mój osobisty dowód - ten kamyczek przeczysty

Podzieliliśmy własne Dobra naszą wieczorową porą
Aż dookoła rozgwieżdżony Nieboskłon zapłonął

Jadłospis ostateczny Twojej Duszyczki to odnowione Serce moje
Przerośnięte dla Ciebie poprzez Osamotnienia Przytomność
Podbijam niebylejaki bębenek z tamtej niezwykłej Głuszy


A ogniki ogniste Twoje w Noc ŚwiętoSzczęśliwą
Posmakowałem
Rozleniwione
od Chwili
NiedoWypowiedzenia
Nad zamorskim Widnokręgiem
Nieopodal Ciebie

Manifestacja Serca

Niech nam żyje, niech nam żyje „Harmonii Kwiat” zaobrączkowany
Tobą i mną, i resztą z nas
Weselmy, weselmy się, całujmy, kochajmy, nawiedzajmy
Przyklejajmy, rozklejamy, obejmujmy i odwdzięczajmy
I na rękach nośmy
Za to małe Ziarenko, co ćmi się w nas

Co od samego Boga podarunkiem jest i oczekunkiem
I pomalunkiem na:
Purpurę, na róż, na czerwień
Na tęczowo i kolorowo
Sercami wymieniajmy się, podskakujmy i wyklaskujmy się

Nie pośpieszajmy się
Wskazówki w przód przestawiajmy, by się znowu zobaczyć
Firanki odsłaniajmy
Bo Słońce za oknem zerka, by opromienić Cię jak splot trawy
Jak sprawiedliwego i ubrudzonego
Jak świętego, duchownego i największego grzeszącego
Na świeczniku zmartwionego

Lecz oto nadchodzi Dzień, kiedy spotkam Ciebie
Ponownie
Romantyczna Różo

Będziesz błękitniejąca
Błękitniejąca będziesz
Opatulona
W Błękit
Jak Nieba Dal
Z Głębin

czwartek, 20 sierpnia 2009

Prolog numer 2

Rozpisuję się, wiem dobrze o tym, wiem
Rozkapryszony jestem? Nie mi to oceniać, nie od tego jestem
Na tyle, na ile mogłem poznałem się samodzielnie, czy etycznie?
Niestety niekoniecznie
Na pewno wytrwale
Tak jak lawa na wale ziemnym z gruzem „Love”
Wierszokletą bywam, bo przyklepuję poetykę
Wkładem z tuszem zakończonym włosiem bocianim
Gdzie tylko mogę, jestem upoważniony do wytworzenia czegoś, co
Umówmy się:
Co już było w XIX wieku, to było już, minęło niebezpowrotnie
Pod innym szyldem tylko to robię
Innymi słowy układam przemówienie, co prze w przód
A nie w tył
Chcę rozreklamować nieokiełzaną romantyczność i styczność dusz
Firmuję ją nazwiskiem swoim, którego trzon, którego miąższ
To starosłowiańskie słowo „sierdce”, inaczej serce serdeczne
Międzyrzecze jest we mnie, międzyrzecze to ja
Nadbrzeże niedoskonałości, przesiaduję tu często
Może nawet cały czas
Wypieki na twarzy mam wizualizując sobie Ciebie, kim jesteś?
Ty, który to czytasz przyjmiesz lub odstawisz to na bok
Ten rozfiołkowany „book” - z angielska
Zechciej jednak przewertować całość
Być może coś przemówi do Ciebie
Nie spróbujesz, się nie dowiesz
Nie udowodnisz sobie swego a priori
Lutuję podzespoły z różnych „moralniaków”, najprzeróżniejszych naprawdę
Próbuję załatać to, co niezbyt ok jest
Nie okopuję się, wykładam kawę na ławę
Łopatologicznie, czasem w zawoalowany sposób
Przeróżnie to bywa, reguły nie ma
A Ty? Masz ciągotki idealistyczne?
Przygotuj się na Promieniotwórczość tam dalej
Pod pewnymi względami będzie inna niż ta
Którą znasz
Chcę Cię powitać chlebowicą i solanką w Promienistości
Jesteś tu mile widziany książkowy Przykładzie!
Niech ten dzień będzie dobry!
Dobrodzień!
Dobrodzień!

Prolog numer 1

„Osoczem bielnym ten właśnie tomik
Tak pomieszany w zwierciadle wierszy
Czym prędzej wzrośnij tym Błogostanem
Spijaj więc Nektar z wszelakiej strony”

Zakładam się o biszkopty wydłużone o włos
Że rozczuli Cię choć jeden pierworodny mój wiersz
Pieśniarzem jestem z przekopywanych stołecznych stronic
Samoukiem wykształconym miętową nowelą – jam Ci jej
I każdorazowym dniem odczytywanym za dnia – mój Ci on, ten dzień
Nie zamierzam papugować przenigdy
Słynących z poezji inżynierów światowości: nie, nie, nie
Chcę Ci przyznać coś całkowitego ze mnie, właśnie tu
Zadziwiający proces wymodelować w Twym gromkim „ja”
Przygaduję więc pełnometrażowe romansidło z duszą
Niewyobrażalną miłość jaźni dwóch ciał
Znajdziesz w tej niepozornej książeczce i odkopiesz ją
Odkopiesz znalezisko pojutrza dwojga odrębności
Które razem poprzestawiają do wiekuistości ten Świat
Mitomanem jestem? O nie! To nie ja...
Molem książkowo - niewyjaśnionym, a jakże! To tak
Jestem nim od niedzisiejszego mrugnięcia rzęs
Czy rozumiesz co do Ciebie piszę?
Główkuj, główkuj... a myślicielem będziesz!
Mędrkuj, mędrkuj a mądralą staniesz
Pofruń, pofruń na paralotni świetlistej w Nieznane
A jednocześnie tak doborowo Znane
Wtedy najciekawszych uczonych zagniesz
Fruń tam, gdzie dotrzeć musisz
I nie pytaj o nic
I nie pytaj o nic
Tylko fruń tam, gdzie dotrzeć musisz...

Obserwatorzy